Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami pastę z makreli przygotowywał zawsze mój tata. Miał dużo cierpliwości do wyjmowania z niej ości. Miał też intuicję, a może to umiejętność, dzięki której doskonale wiedział gdzie znajduje się ość nawet jeśli znajdowała się pod warstwą mięsa.
Mięso dla niego w tym konkretnym miejscu układało się inaczej, wkładał w nie nożyk i wyjmował ość.
Miał też swój własny sposób na sprawdzenie mięsa makreli czy nie posiada nadal ości.
Brał kawałek, kładł na desce i kroił delikatnie na drobne kawałki. Jeśli pod ostrzem noża pojawiała się ość on ją czuł, słyszał, i za chwilę widział.
Teraz powtarzając rytuał przygotowania tej pasty robię dokładnie tak samo i działa :)
Składniki:
1 makrela wędzona
2 łyżki majonezu
pół kostki białego sera (150 g)
sól
pieprz
Makrelę przekładamy do misko usuwając ości. Dodajemy pozostałe składniki, rozgniatamy widelcem. Pyszne :) Chwilę schodzi z tymi ościami ale ja mam na nie patent. Oddzielam makrelę, kładę na deskę do krojenia i drobno siekam ją nożem. Jeśli pod nożem poczuję ość to ją usuwam. Wystarczy kroić lekko i uważnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz